REFORMA ZE SMAKIEM NIEPEWNOŚCI

In March this year, the European Community will receive a final decision on the copyright Directive, the draft of which in the context of the reform in the field of intellectual property was supported by representatives of the Council of the EU, the European Commission and the European Parliament in February.

W marcu br. Wspólnota Europejska otrzyma ostateczną decyzję w sprawie dyrektywy o prawie autorskim, której projekt w kontekście reformy w zakresie własności intelektualnej poparli przedstawiciele Rady UE, Komisji Europejskiej i Komisji Europejskiej. Parlament Europejski w lutym.

W związku z toczącą się debatą na temat równowagi interesów między monopolem praw własności intelektualnej a prawami człowieka w dostępie do informacji na świecie, Parlament Europejski zaproponował wdrożenie przepisów dotyczących ochrony cyfrowych praw autorskich.

Istotą reformy jest unowocześnienie ochrony praw autorskich w postaci cyfrowej oraz zapewnienie dodatkowych praw dla mediów elektronicznych w związku z korzystaniem z ich publikacji. Jednak pomimo tego, że Europa dyskutuje o tych zmianach od prawie czterech lat, niektóre z największych korporacji zajmujących się informatyką nie są zbyt entuzjastycznie nastawieni do innowacji proponowanych przez Unię Europejską.

W kontekście podpisania Umowy Stowarzyszeniowej UE-Ukraina Ukraina powinna również formalnie rozważyć możliwość wprowadzenia odpowiednich zapisów Dyrektywy do ustawodawstwa krajowego.

Mianowicie projekt dyrektywy przewiduje prawo mediów elektronicznych do otrzymywania wynagrodzenia, jeżeli ich materiały ponownie wykorzystują aplikacje internetowe lub portale społecznościowe do automatycznego zbierania wiadomości. Oznacza to, że platformy internetowe, takie jak Facebook czy Google, w dłuższej perspektywie otrzymają dodatkową odpowiedzialność w postaci zapłaty dla organizacji „wiadomościowych” lub redaktorów za linki do ich materiałów, a nawet fragmentów. Uważa się, że tzw. „podatek od linków” stworzy w niedalekiej przyszłości przesłanki do ograniczenia działalności małych platform internetowych, które w tym przypadku będą dystrybuować ze szkodą fragmenty wiadomości.

Ponadto przywilej nagradzania uzyskali również właściciele treści i twórcy, którzy poprzez dystrybucję swoich utworów lub filmów za pośrednictwem portali internetowych (np. YouTube) będą mogli zarobić dodatkowe pieniądze.

Przewidywane ulepszenie zasad moderowania treści będzie również wymagało odfiltrowania treści chronionych, w szczególności poprzez zapobieganie pobieraniu materiałów naruszających prawa.

Przeciwnicy dyrektywy ostrzegają, że projekt jest narzędziem cenzury, filtrem do pobierania treści i zawiera zapisy zagrażające wolności słowa. Tym samym Dyrektywa niewątpliwie ograniczy rozwój małych platform internetowych, które nie posiadają zasobów do moderowania treści, a co za tym idzie nie są w stanie sprawdzić materiałów pod kątem zgodności z prawami autorskimi.

Jeśli chodzi o Ukrainę, to przede wszystkim nie mamy bezpośredniego obowiązku realizacji zadań Parlamentu Europejskiego, a jedynie uwzględnianie jego propozycji jako dodatkowego elementu poprawy krajowego ustawodawstwa w zakresie własności intelektualnej.

Po drugie, zgodnie z art. 10 Ustawy Ukrainy „O prawie autorskim i prawach pokrewnych” codzienne wiadomości lub bieżące wydarzenia mające charakter zwykłej informacji prasowej nie podlegają prawu autorskiemu, a tym samym nie podlegają ochronie prawnej. Przecież każdy produkt intelektualny może być przedmiotem prawa autorskiego tylko wtedy, gdy ma charakter twórczy. A jeśli chodzi o stwierdzenie o tym fakcie, to nie ma komponentu kreatywnego.

W międzyczasie Google skomentował sytuację, pisze The Verge. Przedstawiciele firmy wierzą, że złamie ona Internet, bo aby wydedukować wyszukiwanie fragmentów materiałów publikacyjnych, konieczne będzie wykupienie praw do ich wykorzystywania, bo prawo da mediom prawo do licencjonowania takiego wykorzystania.

Prognozowanie przyszłości jest zbyt wcześnie, ale możliwość prostego opróżniania bloków w zapytaniu raczej nie zaspokoi ciekawości przeciętnego użytkownika sieci społecznościowych i platform internetowych.

We will
call you